sobota, 16 marca 2013

Rozdział I


- Rihne!chodź już , zaraz zacznie się trening. - Usłyszałam głos Natalie. Leniwie wstaje z łóżka , odkładam czytaną książkę na stolik i schodzę po schodach do salonu , skąd dobiegało wołanie. Mimo że nie nie mam bogatej rodziny i ledwo nam starcza na jedzenie , nigdy nie wzięłam astragali. Mam dość spory dom. Mama i dziadkowie boją się że mnie wylosują . Raz już to się stało ... padło moje imię . Na szczęście od razu wyłonił się ochotnik , nie znałam tej dziewczyny osobiście ale często widziałam ją w mieście , miała na imię Tristia . Wyglądała na trochę starszą ode mnie , wyglądała na taką co nie wie co to strach . Na pokazie trybutów oraz ich prezentacji była pewna siebie i sprawiała wrażenie , że jest naprawdę bardzo silna . Jej projektant przyczynił się do tego , zaprojektował czarną suknię a do tego miała bardzo ostry makijaż . Na paradzie nie machała , nie posyłała widowni całusów , miałam wrażenie że nawet na nich nie patrzała . Niestety , gdy zaczęła się żeś przy rogu obfitości jakiś trybut dźgnął ją nożem w plecy. Gdy mnie wyczytano nie czułam nic , czułam na sobie tylko wzrok wszystkich dookoła . Gdy już mój mózg otrzeźwiał na tyle żeby zorientować się co się dzieje usłyszałam ją . Gdy weszłam do salonu zobaczyłam Natalie .Średniej długości , blond włosy , okrągła twarz , pełne usta i piękne niebieskie oczy , średniej budowy dość niska . Rozmawiała z moją mamą. Gdy mnie zobaczyły Natalie powiedziała :
-No w końcu jesteś , chodźmy , jutro dożynki trzeba się podszkolić jeszcze , a nóż nas wylosują - powiedziała żartobliwie . Ona nie wierzy że mogą ją albo mnie wylosować ja mam inne zdanie , ona twierdzi że jak raz mnie wylosowali to drugi raz nie mogą , oczywiście że mogą . Karteczka z moim imieniem trzy lata temu , gdy miałam dwanaście lat , była tylko jedna , jedna jedyna na tysiące innych a i tak ją wylosowali ,no cóż miałam szczęście że był ochotnik . W drodze na trening rozmawiałyśmy o rożnych rzeczach . Natalie opowiadała jak ostatnio zarobiła pieniądze , pomagała naszemu przyjacielowi , z którym wymknęli się z dystryktu na dzikie jagody i agrest . Pomagała mu je zbierać a potem sprzedawać . Natalie nie mieszkała w mieście jak ja tylko w złożysku , miała dwójkę rodzeństwa , starszego , osiemnastoletniego letniego Christophera i młodszego , dziewięciu letniego Maxa . Jej mama sprzątała w aptece , czasami też zastępowała sprzedawczyni , jej tata pracował przy budowie statków. Mieszkali w dość sporej kamieniczce Natalie miała w tym roku już 7 karteczek ja tyko 4 . Gdy szłyśmy na trening Natalie mówiła do mnie o piekarni mojej mamy ale ja myślałam zupełnie o czymś innym , czułam że coś się wydarzy , że któraś z nas lub naszych znajomych zostanie wylosowana . Gdy już dotarłyśmy do budynku w którym odbywały się treningi , sala była już prawie pełna , wszystkie stanowiska były już zajęte , tylko jedno nie . Byłam zdziwiona że nikogo tam nie było Stanowisko roślinne, gdzie się uczy jakie rośliny są trujące , jakie nadają się do jedzenia , które mają właściwości lecznicze i jak je wszystkie odróżnić . Podeszłam do tego stanowiska sama bo Natalie ustała w kolejce do noży , gdy podeszłam do nauczyciela ucieszył się , pewnie nikt jeszcze do niego nie podszedł . Inni uważali to za stratę czasu ja odwrotnie . Znałam podstawy oraz trochę więcej ale moim zdaniem taka umiejętność bardzo nadawała się na arenie . Oczywiście rzucanie trójzębem i włócznią umiałam do perfekcji , rzucanie nożami też szło mi dobrze , parę razy próbowałam strzelać z łuku , nie szło mi za dobrze ale najgorzej też nie było . Ważne że chociaż trafiam w cel . Natalie umiejętność łucznictwa ma doskonale wyrobioną , wraz ze starszym bratem wymykali się razem z dystryktu , na polowania , zawsze zwierzynę trafiała w głowę żeby było więcej mięsa do użytku . Dysponowała łukiem z drewna , na oko powiedziałabym że takim sprzętem nie da się nic zrobić ale Natalie bardzo dobrze sobie z nim radziła . Najgorzej szło mi wspinanie się , rozpalanie ogniska i robienie węzłów .Gdy minęła godzina przy stanowisku z łukiem było mało osób wszyscy stali albo przy nożach albo włóczniach więc udałam się tam . Oczywiście był tam on , Travis , gwiazda szkoły , wszystkie dziewczyny wzdychały do niego tylko nie ja i Natalie. Duże morskie oczy , włosy czarne krótko ścięte oraz nieziemska figura , bardzo podobny do swojego kuzyna Finnicka. Obydwoje jakoś nie pociągali mnie ,byli przystojni to tyle . Gdy wzięłam łuk do ręki usłyszałam jego głos :
-Po co sięgasz za coś co ci nie wychodzi , skarbie?-powiedział uwodzicielskim głosem
Zignorowałam go. Zirytował się i wyszarpnął mi łuk z ręki i powiedział – w serce dobra skarbie?
I strzelił w kukle prosto ... w mostek . Uśmiechnęłam się szyderczo i wyrwałam mu łuk z rąk , i takim samym tonem jak on przedtem szepnęłam
-w serce , dobra skarbie?- bez zbędnego czasu napięłam cięciwę ze strzałą i strzeliłam w kukłę. Nie wiedziałam czy trafiłam czy nie ale zachowanie Travisa i odgłos zdumienia wokół nas mówiło samo przez siebie . Trawiłam idealnie w serce . Po tym jak już zorientowałam się że połowa sali na nas patrzy spoglądnęłam na Travisa , poliki aż mu płonęły a gdy już odchodził zatrzymał się trzy metry dalej i tonem mocnym i nie załamującym się powiedział
-Miałaś fart , skarbie– i odszedł w stronę łazienek .
Odprowadziłam go wzrokiem aż do drzwi łazienki . Gdy zniknął paru jego koleżków pobiegło za nim , chodzili za nim wszędzie Jason i Johnny . Obaj tak samo jak Travis wysportowani z pięknymi figurami ale byli mało inteligentni , w przeciwieństwie do Travisa nie mieli kompletnie nic w głowach . Gdy odwróciłam się w stronę sali , wszyscy patrzeli w moją stronę ale gdy podniosłam brwi wrócili do swoich zajęć . Podeszłam do kukły którą ustrzeliłam w serce , niewiarygodne w sam środeczek , byłam zaskoczona tym dlatego , że łucznictwo mi nigdy nie szło . Oderwałam strzałę z kukły i rzuciłam ją do pudła z innymi. Dochodziła godzina osiemnasta a sala jest dostępna dla młodzieży do dziewiętnastej . O tej porze zawsze włączają jakieś mało ważne przemówienia prezydenta Snowa w telewizji , dużo osób nie zostało w sali , Natalie musiała iść zająć się domem . Zostałam ja na stanowisku węzłów i jeszcze w sumie ośmioro ludzi na sali . Gdy tak wiązałam i wiązałam doszłam do wniosku , że Travis jeszcze nie wyszedł z łazienki . Więc postanowiłam pójść tam , łazienki nie były oddzielone dla chłopaków i dziewczyn tylko razem. Weszłam i od razu zobaczyłam Travisa , który siedzi pod oknem na małym taborecie z rękami na kolanach i głową w dół opartą na dłoniach . Nie zauważył jak weszłam więc ustałam przy umywalce , oparłam się o nią i powiedziałam bardzo normalnych i stonowanym głosem :
-I jak tam ? Nadal boli Cię to że ktoś może być w czymś od Ciebie lepszy? - Nic nie odpowiedział , umyłam ręce i wyszłam z łazienki . Gdy podziękowałam nauczycielowi od węzłów za to że teraz umiem już zrobić chociaż jakieś węzły wyszłam z sali . Gdy wyszłam , od razu zaczęłam się stresować jutrzejszymi dożynkami , co by było gdyby .... i tysiące myśli co mogło by być na arenie i co bym zrobiła w danej sytuacji . Gdy byłam już blisko domu , pomyślałam , że nie mam po co tam wracać , po co się nie potrzebnie stresować? Mama jak zwykle dzień przed dożynkami się zamartwia a jak się zamartwia to sprząta , babcia pewnie się modli o to żeby mnie nie wylosowali albo coś gotuje , dziadek rąbie drewno w ogródku albo majstruje przy zlewie , panuje ponura i napięta atmosfera . Nie będę wysłuchiwać rodziny jak mocno mnie kochają , bo wiem to . Jesteśmy kochającą się rodziną , czasami zdarza nam się kłócić ale tak to jesteśmy zgodni .
Pomyślałam że pójdę na plaże. Gdy już tam dotarłam nikogo nie było . Usiadłam przy brzegu i patrzyłam na morze . Takie wielkie , piękne . W oddali widać kutry rybackie i statki handlowe . Wczoraj był przypływ więc na plaży jest mnóstwo ładnych muszelek ale też patyków i glonów. Robiło się chłodno , byłam ubrana tylko w biały podkoszulek i krótkie spodenki . Słońce zachodziło , a widok był piękny . Ach , zachód słońca , ciekawe ile jeszcze takich zobaczę w swoim życiu , mogą mnie jutro wylosować i sobie już żadnego nie zobaczę . Wzięłam patyk który był najbliżej i rzuciłam go do wody . Z zamyślenia wyrwał mnie głos mojego przyjaciela , Ericka . Razem z Natalie chodziliśmy razem do klasy , tworzyliśmy paczkę . Erick był wysoki , średniej budowy z dłuższymi brązowymi loczkami , oczy duże w kolorze morza .
-Oo , cześć Rihne  – powiedział bardzo wesoło- ty też tutaj ? Nie chcę się siedzieć w domu co? Bardzo się denerwujesz ? - zapytał siadając koło mnie
-Tak...-powiedziałam ponuro.
-Nie martw się , nie wybiorą Cię – powiedział spokojnie
-Nie boję się o siebie , boję się o innych , o Ciebie , o Natalie... - odparłam smutno
-Pamiętaj że nawet jak by jedno z nas trafiło na arenę mamy spore szanse na wygraną . Zobacz , Natalie jest mistrzynią w łuku i zna się na roślinach , ja bardzo dobrze poluje i posługuję się trójzębem a ty ... w każdej kategorii jesteś dobra – powiedział wesoło
-Nie , wcale nie.
-Ależ tak! Noże i włócznia perfekcyjnie , noże bardzo dobrze , łuk genialnie! Do tego znasz się dobrze na roślinach , umiesz je rozróżniać i wykorzystywać do leczenia . Umiesz też robić wnyki , robić świetny kamuflaż! - powiedział z ekscytacją w głosie
Popatrzałam mu smutno w oczy po czym znowu wbiłam wzrok w morze. Zbierał się wiatr , fale zaczęły coraz dalej przypływać , więc wstałam i wraz z Erickiem poszłam usiąść na falochronie. Promienie słońca było jeszcze trochę widać na horyzoncie , odbijały się w tafli wody .
-Ale dziś załatwiłaś Travisa – powiedział z szerokim uśmiechem
-Nie mam pojęcia jak z tak dalekiej odległości mogłam strzelić prosto w cel , zawsze łucznictwo nie szło mi dobrze a tu ... – powiedziałam normalnym głosem
-To się nazywa talent
-Jaki tam talent – zaśmiałam się – Natalie ma talent ja szczęście . Zadrżałam z zimna. Erick to zauważył , zdjął swoją bluzę i położył mi ją na ramiona .
-Dzięki – powiedziałam z uśmiechem – Ale dziś zimno , brr.
-To przez ten wiatr – powiedział -odprowadzić Cię do domu?-dodał po chwili.
-Nie musisz – zdejmowałam jego bluzę
-Nie oddawaj , jutro oddasz – wesoło powiedział i oboje poszliśmy do domów. Erick był moim przyjacielem od zawsze , pamiętam , że jak jeszcze byliśmy mali to już razem próbowaliśmy łowić ryby , zawsze bez skutku , robiliśmy i robimy to tylko dla zabawy i dlatego , że bardzo lubimy ze sobą przebywać . Niektórzy z naszych sąsiadów było przekonane że jesteśmy parą . Nie myślałam nad tym czy Erick mi się podoba , po prostu kocham go , jak na razie tylko, jak przyjaciela . Gdy doszłam do swojego domu była godzina dwudziesta czterdzieści , gdy weszłam do kuchni siedział tam tylko dziadek i oglądał coś w telewizji , przywitałam się i poszłam do swojego pokoju . Nie był on duży ale mi wystarczał , po lewej od drzwi stała szafa a po prawej łóżko a koło niego mała szafeczka , pod oknem biurko . Wzięłam swoją pidżamę i poszłam do łazienki . Gdy już skończyłam się myć , położyłam się do łóżka . Nie mogłam spać ciągle myślałam o dożynkach ale nagle przypomniałam sobie o Travisie i jego nie udanym strzale .Gdy już wyczerpałam temat myśli o Travisie , nie miałam już siły myśleć o niczym więcej , więc zasnęłam.  

_____________________________________________________

Cześć , jeżeli już to czytasz to proszę zostaw komentarz , chcę wiedzieć czy mam dla kogo wstawiać dalsze rozdziały :D i proszę napisz  to co nie pasuję Ci w tym rozdziale :D 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz